Oczywistym jest , że być Chengdu i nie widzieć pand jest grzechem niewybaczalnym. Po wyładowaniu się z pociągu , jeszcze przed szukaniem hotelu, pojechaliśmy więc taksówką do ośrodka bada nad pandą wielką. Bagaże bardzo mądrze zostawiliśmy w przechowalni. Ośrodek okazał się uroczy, maleńkie pandy w kojcach i inkubatorku - strasznie rozczulające... Chinoli jednak znacznie bardziej interesował Zygmunt i kilku z nich ukradkiem zrobiło mu zdjęcia. Z pewnością był potem atrakcją niejednego wieczoru z przyjaciółmi...