Dziś po raz pierwszy od czasu rozpoczęcia naszej podroży wyszliśmy z hotelu, pożegnawszy się czule z Mamą - nie wiedząc co będziemy robili i gdzie będziemy spali. Pojechaliśmy do biura Qataru i wstępnie przebukowano nam bilety na 8 grudnia. Jako, że rząd i jakieś tam ministerstwa ( pewnie ci oprotestowani) poczuli się bardzo odpowiedzialni za los biednych turystów ( czyt. głównego źródła dochodu ) , którzy nie mogą opuścić Tajlandii - od dziś, od jakichś 2 godzin jesteśmy na garnuszku Jego Wysokości Króla Tajlandii. Król, jak to król jest bardzo szczodry. Zamieszkaliśmy w hotelu Ambasador , znacznie powyżej naszego normalnego standardu, i dostaliśmy mały, może 65 m2 pokoik z łazieneczką ( wanna i prysznic) i holem z kuchnią i kanapą... Do tego posiłki w hotelowej restauracji. Bardzo ta strona wszystkiego nam się podoba...
Mamy więc luksusowe spanie - i będziemy mieli do czasu otwarcia lotniska.
Sprawdzamy teraz możliwości innego powrotu do Polski, ale jak się wstępnie dowiedzieliśmy - żadne loty , nawet do krajów ościennych nie wchodzą w grę - wszystko zapchane, podobnie autobusy. Chcieli nam zabukować lot na pojutrze z Hong Kongu, ale musielibyśmy jechać droga lądową ( patrz wyżej), a oczekiwanie na wizę chińską trwa teraz 4 dni robocze - czyli dostalibyśmy ja - 8.grudnia. Bez sensu. Można też lecieć z Singapuru ( z Kuala Lumpur nie ma miejsc do 20 grudnia) 6 grudnia ( wesoło co?) ale trzeba tam dotrzeć na własny koszt, a pieniędzy za dużo to nie mamy, poza tym - patrz wyżej... to i na tyle dziś...