Kioto 27.09.2025
Zmęczeni jesteśmy miastem i tłumem ludzi. Wsiedliśmy więc najpierw w autobus, potem w pociąg ( pomyliliśmy pociągi i musieliśmy wracać) i znów autobus i dotarliśmy do stacji kolejki linowej na Mount Hiej. Było to wspaniałe, ludzi było niewiele, za to widoki niezapomniane. Dwiema kolejkami wjechaliśmy na szczyt, a potem poszliśmy pięknym szlakiem przez las do świątyni Enryakui. Tam już niestety przybyło trochę odprawiających modły , ale i tak się nam podobało. Ponad to, jako, że weszliśmy do świątyni niejako od d strony, zaoszczędziliśmy na bilecie. Nie dlatego, żeby uniknąć opłat, ale z tamtej strony żadnej kasy nie było. Zresztą zapłaciliśmy za podróż kolejkami wjechaliśmy obie strony, a jechaliśmy tylko w jedną. W drugą, jak się okazało , złapaliśmy bezpośredni autobus na Kyoto Station. I tak to pięknie i spokojnie minął nam dzień , ostatni w Kioto.