Kioto 26.07.2026
Fushimi Inari nazywa się świątynia z setkami bram Tori , do której pojechaliśmy. Jest wskazana jako jedno z miejsc, które należy odwiedzić w Kioto. Niestety razem z nami pojechał tam jakiś milion innych osób. W naszym przewodniku przeczytałam, że na tę świątynie i okolice należy przeznaczyć cały dzień. My uciekliśmy przed 11.00. Moja dobra rada – omijajcie to miejsce z daleka, chyba, że lubicie przewijać się w tłoku.
Co prawda im dalej się idzie, tym ludzi mniej, ale i tak o wiele za dużo. Nie wiem czy przeszliśmy cały 4 kilometrowy szlak , ale z pewnością zrobiliśmy to bardzo szybko. Potem znaleźliśmy kawiarnię, gdzie wciągnęliśmy ( częściowo) ogromne lody – z kruszonego lodu polewanego syropem.
Resztę dnia łaziliśmy tam i siam, ale strasznie dziś było duszno. Poszliśmy wiec do Muzeum Narodowego ( klima w środku) I obejrzeliśmy fascynującą wystawę średniowiecznych malowideł i zwojów. Chciałam rozpocząć z Horodyskim bardzo wyrafinowaną konwersację o sztuce, ale odwrócił się tylko i powiedział- chodźmy jeść. Bez komentarza. Jestem bezgranicznie smutna, bo moje przemyślenia na temat grafik z okresu Goryeo ( Korea 918-1382), były bardzo głębokie...
Dla zrównoważenia mojego stanu emocjonalnego poszliśmy wieczorem na okonomiyaki – placki z warzyw i mięsa smażone na blasze. Może nie było bardzo smacznie, ale za to bardzo oryginalnie, a rodzinna restauracja bardzo przyjemna.