Kamakura 21 -22 .09.2025
Kamakura do najpiękniejszych nie należy, ale gdy przyjechaliśmy tu wczoraj po południu, tego nie wiedzieliśmy. Liczne przewodniki zachwalają ją jako zupełnie wyjątkowa, niestety tej wyjątkowości nie dostrzegliśmy.
Ma ona szeroka plażę z szarym piaskiem, ale nie jest to plaża zasługująca na jakąś szczególną uwagę. Ma dobre fale, więc mnóstwo tam surferów.
Samo miasto to takie większe Pobierowo z licznymi sklepami i restauracjami oferującymi francuska, turecką i hamburgerową kuchnię. Na szczęście ostało się kilka japońskich restauracji bo raczej konsumowanie kebabu nie bardzo nas interesuje.
W Kamakurze znajdują się też liczne świątynie, kilka z nich zwiedziliśmy – są dość od siebie oddalone więc bolą mnie nogi. Moim zdaniem ustępują urodą tym z Nikko, aczkolwiek Kencho – ji bardzo mi się podobała. Z punktu widokowego Shojoken ( nazywa się to obserwatorium, a jest po prostu wysoko położonym miejscem, do którego prowadza strome schody), a raczej spod świątyni położonej pod tym punktem, udało nam się zobaczyć Fuji, a raczej jej szczyt. Mieliśmy szczęście, bo gdy schodziliśmy na dół, Fuji powoli zakrywały chmury. Z punktu widokowego leżącego wyżej, Fuji nie widać, bo liczne krzaki dokładnie przesłaniają wszystko. Jest za to ładny widok na morze.
Po południu Horodyski odważnie rzucił się w odmęty morskie, ale fale go pokonały i uciekł w popłochu.