Chiang Mai wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. To, które zastałam, zupełnie mnie zawiodło. Ruch, hałas, nawet nie jest choć trochę ładne. Dlatego jutro stąd uciekamy.
Dziś za to przelecieliśmy bezproblemowo z Luang Prabang. Lot Lao Arlines trwał trochę ponad godzinę. Nawet posiłek podano na pokładzie – babeczkę z naszej ulubionej piekarni w LP i napoje.
Potem oblecieliśmy trochę stare miasto, a jeszcze potem nocny targ. Teraz popijamy na balkonie z widokiem na góry ( ciemność panuje, ale widać światła). Jutro zaś busem jedziemy do Pai.