1.10.2024
Do Samarkandy dotarliśmy szybkim pociągiem w towarzystwie rosyjskiej wycieczki pokrzepiającej się wodą życia w zasadzie przez całe dwie godziny podróży ( a może trochę dłużej).
Nasz hotel to Jasmin położony kilkaset metrów od pełnego zabytków placu Registan. Po nocnym locie i całym dniu w Tashkencie bez gadania zapłaciliśmy paskarską cenę za taksówkę ( 150000 sumów) i padliśmy w hotelu, aby wstać dopiero około 8.00 następnego dnia. Z naszego okna widać jakieś kopułki medres znajdujących się na placu. Horodyski marudzi, że tapeta mu się nie podoba, a drzwi mają wstrętne złocenia, ale prawda jest taka, że taki tu gust, a wszystko jest bardzo czyste i porządne. No, a że pląsawicy można dostać po spojrzeniu na ten cały złoto- wzorzysty wystrój- to inna inszość.
Po śniadaniu pobiegliśmy na Registan oglądać trzy spektakularne medresy, a potem meczet Bibi Hamun i mauzolea Bibi Hamun i Shohi Zinda, znajdujące się w pobliżu. Było bardzo ciekawie, a i nie obyło się bez atrakcji, w szczególności, gdy Horodyski postanowił zasiąść na schodach jednej z medres. Zasiadł. W tym momencie uaktywniła się kobieta z wiadrem i szmatą , ruszyła w jego kierunku i pogoniła chłopa, że schody niby ma zmywać. To jest chyba sprawdzona metoda, bo faktycznie na schodach nikt nie siada.
Samarkanda naprawdę robi wrażenie. Zabytki są piękne, kraj przyjazny, wszędzie czysto, a kraj jest bardzo rozwinięty.
W nagrodę za zwiedzanie trafiliśmy do świetnej knajpki serwującej plov , czyli tutejsze danie z ryżu, mięsa, warzyw, ciecierzycy i rodzynek – bardzo tłuste, ale pyszne. Wszyscy jedli to samo, a rachunek wyniósł nas ok. 8 dolarów za plov, dzbanek herbaty i dużą wodę- czyli było tanio.
Po obiedzie ledwo dotoczyliśmy się do hotelu, a potem wybraliśmy się na zwiedzanie mauzoleum Timura Chromego, też położonego niedaleko.
Wstępy do obiektów kosztują od 3 do 5 dolarów. Kawa ok.20 000 sumów ( tak piszę ceny, bo to Horodyski wie, a ja nie i on tak podaje). Przyzwoite wino miejscowe w sklepie 60000 sumów.