Po śniadaniu wybraliśmy się na zwiedzanie ratusza i obejrzeliśmy miejsce, gdzie urządzany jest bankiet noblowski. Sam budynek z zewnątrz prezentuje się jednak chyba bardziej imponująco, aniżeli jego wnętrza.
Pogoda była dość paskudna, zimno, wiało i popadywał deszcz. Zaraz po wyjściu z ratusza wskoczyliśmy na statek wycieczkowy do Drottningholm, gdzie mieści się rezydencja królewska. Przeszliśmy die również po parku w drodze do Chińskiego Pawilonu, bardzo ładnego zresztą.
Dochodzę do wniosku, że miejscowi ludzie to wariaci, bo pomimo wiatru deszczu i 16 stopni, kobiety i mężczyźni chodzą ubrani zgodnie z porą roku – krótkie spodnie, klapki, krótki rękaw - albo i bez. Na sam widok przechodzi mnie dreszcz. Na dodatek tak też biegają dzieci. Nic nie rozumiem... Ja marznę nieustannie.