Wstaliśmy pełni zapału, zaparzyłam kawy w tradycyjnych kawiarkach i truchtając za Horodyskim, pobiegliśmy na pobliską stację metra - Linea 1 ,a potem już na stacji Garibaldi ( po pokonaniu setek ruchomych chodników i schodów), gdzie po niewielkim zamieszaniu z kupnem biletów, bo Horodyski nigdy nikogo o nic nie pyta, znaleźliśmy się na zatłoczonym peronie, skąd odchodził pociąg do Sorrento. Telepaliśmy się ileś tam czasu, jak niegdyś w tramwaju linii 5, w ścisku niesamowitym, no i nareszcie wysypaliśmy się na peron Pompei Scavi Villa dei Misteri, razem z tłumem innych chętnych na obejrzenie zasypanych niegdyś pompejanczyków. Bilety do Pompei w jedną stronę kosztuje 3,30. Karta 7 dniowa, niepotrzebnie zakupiona na komunikację w Neapolu 16 - ale postaramy się ją jakoś wykorzystać.
Bilety na zwiedzanie podstawowe Pompei, pkosztują 18 euro, na rozszerzone 22.
Trzeba mieć dużo wody, bo na terenie wykopalisk chyba nie można jej nigdzie kupić i dobry przewodnik, my mieliśmy beznadziejny. Było jednak bardzo ciekawie i zobaczyliśmy mnóstwo wspaniałych fresków i mozaik. Teren jest bardzo duży i trzeba mieć dobre buty, drogi do równych nie należą.
Po jakichś 4 godzinach biegania w słońcu, z jednym bolącym ścięgnem Achillesa i jednym sztywnym paluchem, wróciliśmy do Neapolu, gdzie błogo zlegliśmy na jakiś czas.
Potem zrezygnowane znów powleklysmy się za Horodyskim, który zaprowadził nas do cudnej restauracji ( przypadkiem trafił rzecz jasna) È pronto o mangià, niedaleko naszego mieszkania. Było pysznie.