Tulum i Coba
26 stycznia 2024
Rano, po nocy przespanej z przerwami, wyjechaliśmy w stronę Tulum. W tłumie innych turystów obeszliśmy pozostałości dawnego miasta Majów w zonie archeologicznej, położone uroczo nad samym morzem. Strasznie tam wszystko było niezorganizowane, w jednym miejscu bilety do czegoś, w drugim do czegoś innego, w sumie organizator czyli Horodyski nabiegał się nieco. Do tego milion handlarzy wszystkim, naganiaczy, przewodników itp. I oczywiście milion turystów.
Potem zatrzymaliśmy się na lunch i piękna pustą drogą, aczkolwiek nieco zaśmieconą, udaliśmy się obejrzeć kolejne ruinki w Coba. Bardzo nam się tam podobało, bo i ludzi mniej i miasto starsze, cienisty las z szerokimi „ białymi drogami” Majów no i co najlepsze- rowery. Pojeździliśmy strasznie wyglądającymi, ale zadziwiająco sprawnymi rowerami po całym terenie parku- strefy archeologicznej i było to wyjątkowo przyjemne, bo dzień jest dość upalny. W międzyczasie przeszliśmy bardzo miłą kontrolę drogową, a potem zajechaliśmy do Valladolid, gdzie mamy hotel, w samym centrum Hotel San Clemente – co oznacza zapewne hotel pod wezwaniem Świętego Klemensa. Położony jest przy głównym placu miasta, tuż obok kościoła, jak mniemam również Św. Klemensa . Ale nie wiem, bo miasta jeszcze nie obejrzeliśmy. Hotel jest całkiem miły i ma wielką zaletę – prywatny parking.
Nie wiem co z tymi poodwracanymi zdjęciami...