Wczoraj wieczorem plaża została generalnie sprzątnięta, a dziś znów morze wyniosło śmieci. Zebrałam już niezła kupkę,a byłam tylko raz się kąpać.
Nasza łazienka jest, jak wspomniałam, częściowo bez dachu, więc siłą rzeczy miewamy gości. Pierwszego dnia zobaczyłam ścieżkę takich średnich mrówek, wędrujących wesoło tam i siam. Pod kubłem z wodą odkryłam zwłoki kraba – nie wiem czy przywędrował tam sam, czy też doniosły go mrówki. W każdym razie wraz z krabem zniknęły też mrówki. Potem spostrzegłam autostradę A2 dużych żółtych mrówek na szczycie muru łazienki. Nie przeszkadzałoby mi to za bardzo, gdyby jedna z nich nie użarła mnie w łydkę . Potraktowałam je więc 50% deetem i autostrada została zamknięta.
Maleńkich azjatyckich mrówek nieustannie jest pełno, ale one mi nie przeszkadzają.
Wczoraj wieczorem Horodyski poinformował mnie , że w sedesie znajduje się żaba. Odmówił też stanowczo jakiegokolwiek kontaktu z żabą. Niestety nad ranem zmuszona byłam do skorzystania z toalety. A tam żaba... Pływała , wielka i gruba , nawet dość zadowolona. Wzięłam się w sobie i przy pomocy szczotki toaletowej i nabieraka do wody żabę usunęłam. Ale adrenalina mi skoczyła...
Odkryłam też ku memu przerażeniu, że na naszym materacu wyleguje się pająk koloru khaki i wielkości dłoni. Uciekłam z krzykiem, a Horodyski naciągnął hełm, chwycił miecz i przy pomocy miotły wygonił cholerę na dwór.
Chętnie zapraszamy tylko wszelkiej maści gekony, które zjadają różne takie..
Wczoraj czasy dzień pływaliśmy, czytaliśmy książki i popijaliśmy różne płyny. Pogoda była piękna.