Dzień drugi w Manilii. Dziś wieczorem mamy samolot do Puerto Princessa, więc po wymeldowaniu się z hotelu, ruszyliśmy na zwiedzanie tego, czego nie widzieliśmy poprzedniego dnia. Pomimo, że dziś chłodniej, bo 31 st.( wczoraj było 33), to spływamy potem – brak wczorajszego wiatru. Ja mniej , no to pogoda dla mnie, Horodyski wypocił wszystko.
Jako, że zwiedzania nie ma za dużo, bo nie widzieliśmy tylko fortu Santiago, zmieniamy miejscówki- a to Starbucks, a to obiadek, a to lemoniada, shake mango, jeden, drugi, herbatka itp. Wypiliśmy już dziś chyba po 2 litry płynów... Teraz siedzimy w knajpie na palach nad morzem i tu jest najprzyjemniej, zamiast aircondition, bryza morska.
Stara Manila jest naprawdę ładna, ale półtorej dnia, tak jak my mamy, to zdecydowanie za dużo- wystarczy jeden.
Samo stare centrum i okolice Parku Rizal są czyste, ale reszta – jak to w Azji. Co dwa kroki spotyka się policjanta lub ochroniarza, więc jest naprawdę bezpiecznie. Widocznie są potrzebni, skoro tylu ich jest..