O k 4.30 autobus wyrzucił nas w Nasca. Wszyscy marudził w autobusie, że gorąco , że niewygodnie itd. Mi było bardzo wygodnie i odpowiednio ciepło. Przespałam większość drogi , za wyjątkiem tego odcinka, gdy autobus jechał drogą nad morzem na wysokiej skarpie. Nie zaprzeczę, że miałam wize swobodnego spadania autobusu w otchłani morskie, tym bardziej, że co jakiś czas na poboczu widoczne były małe kapliczki, postawione wiadomo po co.
W każdym razie złapaliśmy taksówkę ( strasznie małe tu jeżdżą, takie tipo), a w zasadzie dwie i gdy o świcie wysadzono nas pod Mirador Hotel na Plaza del Armas, drzwi się otworzyły wypadła mila pani i tym samym wzięliśmy dwa pokoje , 65 soli za dwójkę z łazienką, czysto i w porządku. Nadto od razu nie wiem jak, napatoczył się facet z biura turystycznego, który umówił się z nami na objazd po południu i lot następnego dnia rano. Oto ile rzeczy można załatwić o 4.00 rano w Nasca.
O 13.00 przejechaliśmy okolice oglądając fantastyczny cmentarz preinkaski i akwedukty. Najlepsze było to, że na cmentarzu nikogo poza nami nie było, kilka osób przy akweduktach.