Co prawda wczoraj mieliśmy atrakcje w postaci deszczu, śniegu i burzy, ale dziś pogoda dopisała. O 7.00 rano podjechał nasz bus i pojechaliśmy oglądać wszystkie zaplanowane atrakcje w kanonie Colca. Mi, jak przystało na sytuację zaczęła dokuczać kilka, więc wszystko było jak należy.
Dojechaliśmy do punktu wiekowego i zarazem najgłębszego miejsca kanionu i pomimo silnego wczoraj defetyzmu zobaczyliśmy kondory w akcji. Nadto zobaczyliśmy też całą masę innych ciekawskich turystów. Jak dotychczas było to największe nagromadzenie turystów jakie widzieliśmy w Peru. Kondory szybowały , baby sprzedawany różności ( kupiliśmy obrus), turyści klikali w przeróżne urządzenia.
Zdecydowanie kanion Colca chciałabym zobaczyć w inny sposób aczkolwiek nie wiem czy byłoby to możliwe.
Dużo później
Siedzę w autobusie do Nazca, który nadmorską drogą paruje w ciemną noc. Powinnam spać, ale zerkam ciągle lewym okiem w przepaść , gdzieś tam daleko w dole niewyraźnie widać ocean. Autobus jest wygodny, choć zużyty, a W. Za mną narzekają na niby panujący w nim upał. Ja tam nie wiem i nakrywam się puchowa kurtką. Zadbano także o naszą rozrywkę i po komedii, którą wyświetlony nam półtora raza, pewnie dla utrwalenia , na dobranoc dla dzieci ( które również jadą tym autobusem), dano horror o tytule chyba Anabelle, w pewnym momencie zepsuła się wizja i oprócz poruszające muzyki i ciszy, słychać było jakieś szurania i przerażające wrzaski. Na szczęście po dobranocce dzieci poszły spać. W Nazca będziemy za jakieś 6 godzin. Dobranoc.