W hotelu w Puno zatrzymaliśmy jeden pokoj do wieczora ( 11 $). Moglismy due więc wykąpać przed wyjazdem do Arequipy. Zapoznamy dzień wcześniej naganiacz dworców załatwił nam, że na dworcu w Arequipie odbierze nas jego znajoma z biura turystycznego i wyekwipuje na wycieczkę do kanionu Colca. Przyjechaliśmy o 5.00 rano, więc faktycznie pomoc była nam potrzebna. Nasz autobus nie dość, że drogę z Puno do Arequipy pokonywał w większości na 4000m n.p.m. , wjechaliśmy nawet na 4300 ;obudziłam się, bo zaczęło mi się ciężko oddychać , to na dodatek drogę w dół, z wieloma ostrymi zakrętami, kierowca pokonywał z ułańską fantazją, aż tym wielkim autobusem bujało we wszystkie strony. Nie spałam więc, tym bardziej, że nie był on tak wygodny jak poprzedni, a nadto lekko zużyty.
Pani Lili zaprowadziła nas do swojego zamkniętego biura przy Plaza del Armas. Plac był piękny w ogóle, a tym bardziej, że zupełnie pusty. Miała nas zaprowadzić na śniadanie, ale postanowiliśmy pójść sami. Gdzieś tam znaleźliśmy stragan z kanapkami, a potem pobłądziliśmy nieco w uliczkach Arequipy, tak więc gdy o 7.30, zgodnie z umową pojawiliśmy się w biurze Lili, mieliśmy już zrobione prawie 7000 kroków.
Droga do kanionu Colca początkowo nie wyglądała zbyt zachęcająco, gołe wzgórza usłane kamieniami. Dopiero gdy wjechaliśmy naprawdę wysoko, ponad 4.000 m .p.m. zrobiło się pięknie. Po drodze oglądaliśmy stada alpak i lam itp.
W końcu wjechaliśmy na punkt widokowy położony chyba na 5000 m n.p.m. lub cis koło tego, skąd widać było leżące wokół wulkany. Jeszcze tego samego dnia po obiedzie w Chivay , poszliśmy na punkt kt widokowy oglądać komfort, których nie było ( bo to ponoć nie sezon na nie) i ładnie położone tarasy. Widzieliśmy też jeden aktywny wulkan, który na naszą cześć pufnął widowiskowo dymkiem. Na koniec pojechaliśmy do gorących źródeł, gdzie wymoczyliśmy nasze znużenie ciałka. Tutaj w Peru roi się od grubasów więc i my mogliśmy spokojnie pokazać nasze to i owo bez kompleksów. Potem zrezygnowaliśmy z wieczoru przy muzyce, bo jednak podróż ssla nam się we znaki. Zs to dla uczczenia wszystkiego w ogóle wypiliśmy butelkę peruwiańskiego wina i i jak grzeczne dzieci , po dobranocce poszliśmy spać.