Dziś wdrapaliśmy się na Sangarkot – wzgórze na Pokharą. Oczywiście nie było mowy o normalnej drodze, Horodyski wybrał drogę alternatywną, al za to zwiedziliśmy budowę kolejki linowej na Sangarkot, zaprowadziłam do szkoły troje dzieci ( albo oni mnie) i odbyliśmy kilka rozmów z miejscowymi ( czy potrzebujecie tragarza? Nie? Dam wam dobrą cenę, niedrogo). Po drodze pokropił na nas deszcz i z góry zjechaliśmy autobusem, w którym doznałam nawrócenia, albowiem kierowca miał ułańską fantazję i jeździł jakieś 10 cm od przepaści.
W końcu wylądowaliśmy na dworcu autobusowym i podziwiając liczne warsztaty samochodowe , pogryzając jakieś tutejsze specjały, upoceni i mokrzy od deszczu dowlekliśmy się do hotelu.
Jutro ruszamy w góry, nie wiem na jak długo i nie wiem czy będzie wifi. Spakowałam się jakoś i zaraz idziemy spać, bo cokolwiek zmęczona jestem.