No i papiery są, bardzo okazałe nie powiem. Możemy ruszać na szlak, ale damy sobie jeszcze jeden dzień w Pokharze.
Z rana, poszliśmy na śniadanie, a potem znalazłam fajny hotel Sweet Dreams Hotel ( 8 dolarów pokój z łazienką i widokiem) i załatwiliśmy owe pozwolenia na trekking – w biurze nieopodal- za prowizję rzędu 7 – 8 dolarów facet załatwił wszystko.
Potem wybraliśmy się w ramach treningu i oswajaniem z klimatem na spacer wzdłuż pięknego jeziora i dalej mniej piękną szosą do Devil`s Fall i jaskiń jakichś tam. Bez przekonania, ale coś trzeba robić... Devil1s Fall to lej krasowy, bardzo podobny do tego, który widzielismy w Gruzji, tylko mniejszy. Gruzini jednak umieli go zaprezentować, tutaj nic nie widać , szum wody i jakieś dziury w ziemi. Wszystko jest otoczone płotem. Zniechęceni poszliśmy do leżącej naprzeciwko jaskini i pomimo śmiesznego wejścia , okazało się, że wchodzi się głęboko pod ziemię, pod nisko sklepionym stropem, po drodze mija się małą świątynkę, a na koniec widać co dzieje się z lejem krasowym oglądanym poprzednio ( lub prawie oglądanym), bo widać, to dzieje się z woda pod ziemią. Widok jest naprawdę fajny.
Wszystko to kosztowało grosze ( dosłownie), a na dodatek zjedliśmy w tutejszym barze samosy za 1,60 dolara i przejechaliśmy się busem za jakieś 40 groszy.
Wieczór spędziliśmy na kolacji z Zuzią w knajpie nad jeziorem, omawiając plany trekkingowe.
No, gdzie te komentarze? Nawet WB milczy!