Na szczęście ostatni dzień okazał się dość wietrzny i do Giżycka dofrunęliśmy w zastraszającym tempie i przy okazji trochę wypłukani deszczem. Posiedzieliśmy trochę w naszej ulubionej knajpie, a Zubek w tym czasie załatwiał swoje sprawy samochodowe. Po przejściu starego kanału pożeglowaliśmy wokół wyspy nieopodal Pięknej Góry, ale już przy wchodzeniu do portu deszcz tak padał, że podczas manewrów portowych, tak Zubek, jak i Krzysiek z Zygmuntem ociekali wodą...