Mikołajki bardzo nam się spodobały. Miasteczko jest malutkie, ale , w szczególności w okolicy wioski żeglarskiej roi się od turystów. Mieliśmy szczęście i znaleźliśmy miejsce w samym centrum, więc wszędzie mieliśmy bardzo blisko. Wieczorkiem mój Znacznie Starszy Brat ruszył w zamieć i ciemność, aby zakupić dla mnie l`eau de vie - bo dyskusje na różne tematy trwały wczoraj do późna. Rano, po zakupach, sprzątaniu , opanowaniu dolegliwości związanych z długimi rozmowami poprzedniego wieczora i przyniesieniu przez Horodyskiego porcji mrożonego jogurtu - dla mnie – ruszyliśmy w drogę do Rydzewa, które na dziś miało być naszym portem. Wiatr wbrew zapowiedziom powiał trochę i większość drogi pokonaliśmy na żaglach, co w znacznym stopniu przyczyniło się do powiększenia stanu mojej wiedzy z zakresu żeglarstwa. Zadziwiam sama siebie.
Rydzewo podoba mi się bardzo, pomimo że nie sprzedają tu mrożonego jogurtu. Za to można tu ponoć nabyć pierogi i kluchy wielkiej smaczności, o czym poinformował nas tubylec, podczas gdy z Nel oblatywałyśmy wioskę. Zobaczymy jutro....