Strajk. Wpis jutro!
Ojej! Obudziłam się i ze względu na te opony – nawet oczu nie przetarłam – piszę...
Plaża tutaj jest fajna i okupujemy ją od rana do południa. Czytamy, śpimy i kąpiemy się – woda rześka jest, ale w sumie można się moczyć godzinami. Potem wędrujemy do domu i gotujemy obiad. Niedaleko mamy sklep , a w nim produktu w 90% te same co w Polsce. Kupujemy więc pozostałe 10 % - i gotujemy.
Wstrętni ludzie, z którymi podróżuję, stwierdzili, że dość męczarni i resztę czasu spędzimy w Jaffie, zamiast uganiać się samochodem po północnym Izraelu – na co ja miałabym ochotę. Wybraliśmy się więc po raz kolejny na pchli targ – w ogóle , aby poszukać zaginionych dzieł sztuki , a w szczególe, aby kupić oryginalny wiekowy kindżał , wysadzany kamieniami szlachetnymi dla Zubka.
Dzieł szukał Kierownik ,który podczas ostatniej bytności odnalazł zaginione dzieło Sisleya, które nabył za 10 euro. W chwili obecnej leży na kanapie błędnym wzrokiem omiatając obecnych, wpatruje się w opisane dzieło i zastanawia się nad ceną na licytacji. Ostatnia to chyba 8 milionów .Euro.
O wiele większe emocje wzbudził jednak miecz Zubka. Obleciałyśmy z Nel bazar, ale znalazłyśmy same jakieś stare, zardzewiałe i na pewno podrobione miecze i kindżały za 700 szekli ( kto je tam wie! ) , z których niewątpliwie wydłubano wszystkie kamienie szlachetne. W końcu jednak trafiłyśmy jak najbardziej oryginalny, damasceński kindżał, który został nabyty po ostrej licytacji...
Nie ma to jak ta oryginalna stara broń...
Wieczorem wracaliśmy do domu i podziwialiśmy widoki oświetlonej Starej Jaffy...
Potem wspieraliśmy izraelski przemysł winiarski degustując miejscowe wytwory...