Jaffa została zdobyta. Jest piękna ( pomimo, że podobno trochę podrabiana ).
Wstaliśmy przerażająco wcześnie, bo wczoraj, po przejściach granicznych o 20.00 wszyscy byliśmy w łóżkach. Po śniadaniu ruszyliśmy na plażę – ok. 5 min. drogi i okazało sie, że nie dość, że jest bardzo ciepło, toi woda w morzu wcale nie zimniejsza niż w Eilacie. Wskoczyliśmy z Krzyśkiem do wody, a po chwili dołączył i Horodyski. Potem ruszyliśmy do starej Jaffy – brzegiem morza.
Oblecieliśmy całe miasto , a potem i pchli targ, gdzie i Zygmunt i Halka wytargowali jakieś obrazki.
Wieczorem powtórzyliśmy oblatywanie , a potem Horodyski kupił izraelskie wino i teraz spać mi się chce...
Muszę jednak jeszcze koniecznie napisać o naszym mieszkaniu na Yefet , które niespecjalnie wygląda z zewnątrz, ale bardzo porządnie z wewnątrz. Umeblowane w IKEI i bardzo czyste. Posiada niemniej jednak jedna osobliwość , o której koniecznie należy wspomnieć. Apartament posiada WC i łazienkę. O ile łazienka mieści się w normie, to WC zostało wybudowane przez osobnika , niewątpliwie płci męskiej i obdarzonego albo wielką wyobraźnia, albo chorego z nienawiści do kobiet. Jest to bowiem jedyna ze znanych mi toalet, gdzie kobieta podnosi klapę sedesową. Ustrojstwo tutejsze zostało bowiem tak skonstruowane, że nie ma fizycznej możliwości wejścia lub wyjścia z toalety bez wciśnięcia się w kąt pomiędzy ścianą a sedesem , a na dodatek konieczne jest podniesienie klapy... Wierzcie mi, że wymaga to niezłych wygibasów. Zupełnie nie wiem jak robi to Kierownik...
Oglądamy boks, więc teraz muszę się skupić, bo nic nie rozumiem...