Wadi Rum wychodzi mi nosem, bo mam straszny katar!
Rano po obejrzeniu widoków z naszego balkonu i zjedzeniu śniadania , wraz z napotkanymi Andorczykiem i Japonką wpakowaliśmy się do dwóch taksówek i pojechaliśmy do Wadi Mujib.
Zdecydowanie nie mogliśmy dojść do porozumienia w kwestii ceny noclegu i po pomoczeniu palca w Morzu Martwym, złapaliśmy bus do Ammanu, gdzie właśnie rezydujemy w hotelu Mamaya. Oblecieliśmy okolicę i zapoznaliśmy producenta pysznych kebabów , który przepracował w w Polsce 10 lat.