Zdobyliśmy kolejny szczyt , a po drodze podziwialiśmy kolejne świątynie i groby wyryte w skale.
W sumie każdy taki spacerek trwa kilka godzin – w górę i w dół – schodami, po kamieniach itd. Dziś zobaczyliśmy ołtarz ofiarny z fachowymi kanałami do odprowadzania wody, ale nam wydawało się, że krwi,tym bardziej, ze w przewodniku napisano, ze składano tam ofiary z ludzi. Dobrze, że mamy słuszne postury, bo było to na szczycie, a wiatr wiał dziś straszliwy. Jeszcze trochę i zwiało by nas jako te ofiary...
Uwieńczeniem dnia dla mnie, było dziś odnalezienie grobu Sextusa!
Dziś krótko, bo właśnie niosą nam kolację ( tu jest 19.00) , a jestem strasznie głodna.
Właśnie rozśpiewali się muezinowie z kilku minaretów – niestety istnieje tutaj mały problem, iż każdy śpiewa na swoją melodię. Z tego powodu budzeni jesteśmy i do snu układani, przez straszliwa kakofonię dźwięków...