Rano skoro świt nastąpiła mobilizacja. Zerwaliśmy się, pobiegliśmy na śniadanie i ruszyliśmy , aby zdobyć Wzgórze Świątynne. Pełni nadziei wpadliśmy na plac o 7.40 i opadły nam różne części ciała,gdy zaczęliśmy szukać końca kolejki. Doszliśmy tylko do bramy, a za nią zobaczyliśmy ogonek niknący w mgle. I to byłoby na tyle. Widać ktoś tam gdzieś uznał, że nie jesteśmy godni. Przeszliśmy koptyjskim klasztorem do Grobu Pańskaziego i wróciliśmy az do hotelu, spakowaliśmy się i poszliśmy na główny dworzec autobusowy, aby pojechać do Ein Gedi. W międzyczasie przedyskutowaliśmy sprawę i uznaliśmy, że możemy przeżyć bez oglądania Ein Gedi i Masady i kupiliśmy sobie bilety do Eilatu.
Przy okazji czekania na dworcu obejrzeliśmy niesamowity wiadukt i różne różności oferowane na dworcu. Po ok. 4 godzinach wysiedliśmy w Eilacie i daliśmy się porwać naganiaczowi. Mamy więc średniej jakości pokoje, ale za to podobno blisko morza ( nie widzieliśmy jeszcze – bo ciemno) i basenem. Samoloty latają nad naszymi głowami...