Dziś oblatywaliśmy Jerozolimę w ogóle. Rano wstaliśmy i spożyliśmy śniadanie. Jako, że miało być według Halki bardzo zimno, zapakowaliśmy plecaki koszulami i ruszyliśmy w stronę Bramy Jaffa. Celu nie było żadnego,więc szło się dobrze. Jakoś bezproblemowo dotarliśmy do Ściany Płaczu. Obejrzeliśmy chyba bar micwę i tłumy modlących się, nałożyliśmy kapelusze, bo słońce przygrzewało niesamowicie. Halka zaczęła się rozbierać , zdziwiona,bo miało być zimno. Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy iść na Wzgórze Świątynne. Dyskusje jednak nie były chyba zrozumiałe dla wszystkich, bo Kierownik poprowadził nas w dziwne miejsca nie mające nic wspólnego ze Wzgórzem. Poszliśmy więc w Jerozolimę i przez następne kilka godzin, co jakieś kilkadziesiąt minut trafialiśmy jak bumerang ponownie do Ściany Płaczu. Co gdzieś poszliśmy – zaraz znów wychodziliśmy na stanowisko kontroli przed Ścianą ... Naprawdę nie wiem, jak to się działo.
W pewnym momencie zgłodnieliśmy i poszliśmy jeść – masę warzyw i mięsa różnego rodzaju.
Potem kontynuowaliśmy nasze wędrówki w stronę Ściany Płaczu. W końcu, po długiej wędrówce i kilkakrotnym wejściu na plac przed Ścianą, dziwnym trafem znaleźliśmy się przed Bazyliką Grobu Pańskiego. Podobała mi się niesamowicie – mroczne pomieszczenia i dziwne zapachy. Następnie zmusiłam Halkę i Nel do tego, aby stanęły w gigantycznej kolejce do Grobu Pańskiego. Towarzystwo było przednie, kilka grup mamaszy z Moskwy. Bardzo się cieszyły, że Babcia nauczyła mnie rosyjskiego ( Babuszka mołodziec) i bardzo imponowało im pochodzenie babci z kozaków dońskich.
Grób nawiedziłyśmy z Halką , modląc się zawzięcie. Potem modliłyśmy się również na Golgocie nawiedzając jarzmo krzyża. Po dotknięciu skały ( wsadzając rękę w dziurę), zrobiło nam się lepiej... Strasznie religijna się zrobiłam, prawie jak przyjaciółka matki księdza...
No, a potem tylko po dwukrotnym odwiedzeniu Ściany Płaczu dotarliśmy do Bramy Damasceńskiej, a stamtąd do naszego hostelu.
W hostelu , jako, że cały dzień byliśmy bardzo porządni, spożyliśmy to i owo, a potem z Krzysiem odbiliśmy nieprawnie skasowane przez obsługę hostelu 50 euro...
Obiecaliśmy sobie, że przepuścimy je razem...
W międzyczasie pokłóciliśmy się nie pamiętam o co, a teraz siedzimy i gadamy...