17.11 Kuta Lombok
No i obudził nas, a jakże, muezin wyśpiewujący swoje wezwania. Potem uczestniczyliśmy w modlitwie,a ja miałam wrażenie,jakby nasze łóżko stało na środku meczetu.
Kuta jest wioską położoną na brzegu zatoczki - u jej wejścia pięknie załamują się fale na rafie. Z tego też powodu została odkryta przez surferów australijskich – kiedyś, a teraz przez innych również. Widuje się tu miejscowych chłopców z długimi, farbowanymi włosami, aby czyniły wrażenia rozjaśnionych przez słońce , a także i białych chłopców spalonych na brąz z blond włosami rozjaśnionymi przez słonce. Wszędzie można wypożyczyć deskę surfingową, a nawet wszystkie tutejsze skutery mają na nie zaczepy .
Plaża jest, co już pisałam usłana koralami,co kąpiel nieco utrudnia.
Teraz siedzimy w barze na plaży ( bo mają wifi) i nicnierobimy...
I tak nicnierobilismy do samego wieczora. A wieczorem poszliśmy na super pyszną kolację rybną.
Owa restauracja znajduje się na prawo od skrzyżowania przy samej plaży – najpierw jest knajpa na rogu, potem sklep spożywczy, potem restauracja ze świetnym jedzeniem, a następna brama , zaraz za kafejką internetową – tam gdzie pralnia ( 8.000 za kg, mają pralkę) – nasz muzułmański hotelik – bardzo podstawowe sprzęty, ale jest łazienka , bez ac są wiatraki – w nocy jest trochę duszno, ale strasznie tam czysto , nie tylko na zewnątrz. Podwórko sprzątane jest kilka razy , a i pod materacem też,sprawdzałam,bo zgubiłam w nocy kolczyk. W ogóle to bardzo mili ludzie.
Za dowiezienie na lotnisko zapłaciliśmy długowłosemu zięciowi właściciela hotelu ( a może inie zięciowi,ale tam przesiaduje ) 100.000 za 4 osoby. Zwykle chcą 50.000 od osoby. My powołaliśmy się na BlueBird Taksi, która jest tania i na pewno tyle by to wyniosło. Dojazd na lotnisko zajmuje ok. 30 min.