18.11
Ileś tam kilometrów taksówka, potem chyba z 800 km poniosła nas Trans Nusa + bardzo fajne linie, mały samolot, ale nawet dają wodę i przekąskę, potem samochód znów ileś tam , prom 8 godzin, kilkaset metrów na nogach i jesteśmy na Flores.
Bilety na Trans Nusa kupiliśmy na lotnisku kilka dni wcześniej – mieli lot bezpośredni i najtaniej. Lot z Lomboku na Flores był chyba jeden jakiś bezpośredni,ale strasznie drogi – kilka milionów. Trafiła się tania Bima,więc skorzystaliśmy. Samolot był ze śmigłami, a lecieliśmy półtorej godziny,wzbudzając wielkie zainteresowanie współtowarzyszy podróży,z którymi Krzysiek od razu nawiązał kontakty.
W Bimie na lotnisku wydarzyło się wiele rzeczy -Horodyski znalazł podwózkę do Sape za 250.000. Przylecieli taksówkarze i przedstawiciel informacji turystycznej i zaczęli nam tłumaczyć , że lepiej wziąć taksówkę korporacyjną za 300.000 rp. Prawie, że pobili naszego naganiacza. Horodyski dzielnie ich jednak pogonił. Potem podszedł do Halki i mnie facet i powiedział ,że jest nauczycielem i ma lekcję z dziećmi - i chce, aby dzieci poćwiczyły praktycznie angielski. Ha ha...
Jako, że co jak co, ale nasz angielski , wiadomo , nie nadaje się do uczenia innych,posłałyśmy Krzyska z jego niemieckim... My jednak też zostałyśmy obłapione przez miłe dziewczynki z muzułmańskiej szkoły ( w chustach ) i wśród śmichów i chichów ( 12-13 lat) zostałyśmy wypytane pytaniami z czytanki ( Jakie jest twoje hobby) i wycałowane, a także odbyłyśmy wiele sesji zdjęciowych.
Potem naszą podwózką ruszyliśmy przez góry do Sape, które składa się z portu i przylegającej do niego ulicy i pomimo że planowaliśmy tam mały przystanek, wpakowani na prom ( 185.000 za 4 osoby ) na Flores.
Prom był dość syficzny, ale dotarłam już do takiego stanu podróży , że zniosę wiele, jest mi obojętne gdzie będę spać i mogę jechać i jechać przed siebie...
Zajęliśmy więc kawałek legowiska, które znajduje się na tutejszych promach i przez dwie godziny do odjazdu zakupiliśmy jedzenie w tutejszej jadłodajni.
Po podroży urozmaiconej widokami Komodo ,zachodu słońca, Mt. Api , delfinów i fal i przespaniu
na twardej podłodze kilku godzin – wylądowaliśmy w Labuanbajo w domku hotelu Gardena czy Gardenia – obok portu za 200.000 rp.