Opis będzie później. Na razie wpadliśmy na chwilę do hotelu naładować baterie w aparacie - bo nasz Nikon znów zastrajkował i zostaliśmy z małym, który nie robi najlepszych zdjęć, ale trudno, dobrze, że go mamy...
Dzisiejszy dzień spędziliśmy na snuciu się bez celu i kierunku po sukach. Od naszego hotelu dzieli je kilkadziesiąt metrów - przez plac. Oczywiście sprzedawcy nie dają nikomu przejść spokojnie, ale ma to swój urok, ich nagabywanie jest naprawdę bardzo kulturalne. Mi się to podoba, bo wtedy wydaje mi się, że mówię po francusku. Takie słowa jak - non, oui, merci opanowałam bowiem w stopniu wystarczającym do dogadania się pośród suków. Najpierw wpadliśmy w pułapkę sprzedawcy lamp, które podobały nam się zresztą od samego początku. Bardzo miły ( jakże by nie ) Ahmed ( podobny do Morgana Freemana - jak sam twierdzi ) wciągnął nas na swój stragan i skutecznie walcząc z Zygmuntem o cenę spylił nam cudna lampę. Potem zaprowadził nas do znajomego, kuzyna czy też szwagra drugiego męża swojej kuzynki , który handlował przyprawami i w aptecznej atmosferze, po nasmarowaniu mnie różnymi olejami , ostro pachnącymi ambrą kostkami i prezentacji przeróżnych mieszane, Zygmunt zniecierpliwiony nabył to i owo za niezbyt wygórowana cenę.
Labirynt uliczek ze straganami jest nie do opanowania i pomimo, że ( jak nam się wydawało) chodzimy bardzo planowo, gdy po raz szósty przeszliśmy tym samym zaułkiem - spasowaliśmy i poszliśmy w uliczki po drugiej stronie placu. Jak przystało na prawdziwych turystów zwiedziliśmy dziś również dwa arabskie pałce wezyrów , a obecnie muzea - Dar Si Said i El- Bahia. Bardzo nam się obydwa podobały - tutaj zobaczyłam , jak pewnie wyglądały alabastry na ścianach Alhambry - w czasach, gdy były jeszcze kolorowe i musze powiedzieć, że podobało mi się to bardziej, aniżeli oślepiające mozaiki w Granadzie.
Zaliczyliśmy dziś również kawę w Cafe de France - bardzo dobra, gdzie siedzieliśmy gapiąc się na ludzi, osły i plac. Szlag mnie trafiał, że nie mam swojego nikona, bo maluch nim zrobi się nim zdjęcie , namyśla się dwie godziny…
Teraz przyszliśmy do hotelu doładować baterie do aparatu i pewnie za chwile ruszymy w Marakesz.
Jutro i następne 2 dni spędzimy na małej objazdówce w Atlasie - nie jest to szczyt naszych marzeń, ale nie mamy zbyt wiele czasu, aby pojechać tam samemu. Poza tym koszt 3 dniowej wycieczki to 90 euro od osoby ( z wyżywieniem i noclegami ) więc nie ma o czym mówić….
No i gdzie te komentarze???