Geoblog.pl    magdah    Podróże    Marakesz, Madryt, Mediolan, Magda i Mąż czyli wszystko na M    różne gorges
Zwiń mapę
2011
26
mar

różne gorges

 
Maroko
Maroko, Merzouga
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3470 km
 
Od rana pracujemy pilnie. O 6.00 pobudka. 6.30 śniadanie na tarasie - w ogóle to nie pisałam ,że śniadanie podają nam w namiotach rozpiętych na górnym tarasie, w środku stoją kanapy z poduszkami i stoły. Samo jedzenie oczywiście bardzo francuskie - bo jakżeby inaczej - pain chocolate, kawa , bagietka, masło i dżem morelowy, pyszny sok z pomarańczy i marokański akcent - herbata miętowa.
O 7.00 przyszedł po nas naganiacz od wycieczki i zaprowadził nas na plac , gdzie czekały na naiwniaków, takich jak i my - busy.
Przerwa - Horodyski spędził w odległości nie większej niż 1 metr ode mnie cały dzień . Nie gadał i w ogóle się mną nie interesował. Teraz, gdy wyciągnęłam komputer - gęba mu się oczywiście nie zamyka… No, ale został upomniany…
Nasza wycieczka składa się z kierowcy - Mohammeda i 12 uczestników - 4 studentów z Niemiec - mieszkali zresztą w naszym hotelu, dwojga Kanadyjczyków, Australijczyka w parze z Nowozelandką, rodzeństwa ze Słowacji i nas. Towarzystwo bardzo się integruje, tylko oczywiście Horodyski marudzi.
Na pierwszy ogień poszło Aji Bin Haddou - kzaba położona bardzo malowniczo i na dodatek uwieczniona na wielu filmach - ostatnio w Gladiatorze. Wioska jest bardzo malutka, wiec obejście całej łącznie z siedzeniem na słońcu i bezmyślnym gapieniem się przed siebie nie zajęło nam więcej niż godzinę. Potem udaliśmy się do Warzazat na lunch. Nasz składał się z sałatki - pysznej i ona sama w zupełności by nam wystarczyła, no ale do tego było jeszcze kuskus , kurczak z cytryną, ciasteczka z nadzieniem migdałowym i topione w miodzie z sezamem , pomarańcze i jabłka. Ledwo wytoczyliśmy się zza stołu.
Nasz kierowca bardzo dba o to, abyśmy mieli co robić po powrocie z Maroka, dlatego zatrzymuje się co chwila, abyśmy mogli zrobić zdjęcia. Wybaczamy mu jednak, bo kilka miejsc było naprawdę godnych uwagi. Najciekawiej jednak zaczęło się , gdy wjechaliśmy w dolinę rzeki Dades , a miejsce naszego noclegu - jest naprawdę piękne. Za naszymi oknami wyrasta wysoki skalisty stok, a pod nim szumi na kamieniach rzeka. Potem jest hotel i droga , a potem znów skalisty , prawie pionowy stok. Bardzo tu ładnie, a hotel niczego sobie - jednak do spania musiałam założyć polar, bo trochę tu zimno. W sali, gdzie podano nam kolację ( zgadnijcie co? Oczywiście kuskus i kurczaka z cytryną oraz pomarańcze, a zamiast sałatki - zupa) paliło się w kominku, a na korytarzach stoją grzejniki elektryczne. W pokojach jednak żadnego ogrzewania nie ma. Jakoś mało afrykańskie temperatury tu dają….

Merzcuga dzień następny
7.52

Właśnie zsiedliśmy z wielbłądów i strasznie bolą nas - wiadomo co. Siedzę w busie i pisze. Siedzenie na miękkim siedzeniu wydaje się niesamowitą przyjemnością po twardym i trzęsącym się zadzie camela. No, ale nie narzekam, bo w sumie wycieczka była niezła.
Wczoraj wstaliśmy z Zygmuntem chyba o 6.00 - było już jasno i przeszliśmy się drogą wiodącą obok naszego hotelu - w przełomie rzeki Dades. Na kolacji nie siedzieliśmy długo - bo jesteśmy już starzy, gdyby dawali piwo - pewnie wieczór przedłużył by się jeszcze i jeszcze. Lecz alkoholu tutaj nie uświadczysz - wczoraj nasz kierowca zawiózł nas do najprawdziwszej meliny, gdzie sprzedawali HEINEKEN, ALE CENA 20 zł za malenką opyuszskę 0,33 zdecydowanie odebrałaa nam apetyt na piwo. Wawóz dades był naprawdę fajny, szkoda, że nie mogliśmy tam trochę poszwendać się po okolicy. Po śniadaniu - bułka, masło, dżem, kawa i co rodzaju placków - reuszylismy do przepięknego przełomu Todra. Tam żałowałam zdecydowanie bardziej, że nie zostaniemy na kilka dni. Ale nasz kierowca dysponuje ograniczonym zasobem słow., a do jego ulubionych należy after i no problem. Tak więc było no problem aby zostać dłużej, ale jednak after. Celem naszym była bowiem pustynia. - cała ta wycieczka to głównie czas spędzony w busie - niemniej jednak zawsze można coś zobaczyć - jesteśmy w tej chwili jakieś 700 km od Marrakeszu , a więc prze3d nami dzień w podróży.
Sahara zaczyna się wielkimi kamienistymi przestrzeniami - widzieliśmy tam sporo namiotów nomadów, trochę wiertni Belgów, którzy w ramach jakiegoś projektu szukają wody na p0ustyni i wiercą studnie , a dalej, gdzie pustynia robi się czarna i gładka njak stół - samochody biorące udziałn w jakimś rajdzie.
ok.. 16.00 dojechaliśmy do hotelu - z którego wyruszaliśmy wielbłądami do naszego obozowiska. Wcale nie było tak zle , aczkolwiek należałó się przyzwyczaić i dostosowac do wielbłądziego rytmu.
Może ta cała impreza jest dla turystów, ale i tak pustynia robi wrazenie, a wydmy SA dokładnie takie - jak to sobie mocna wyobrazić. Po ok.. 1,5 godziny na wielbłądzie dotarcie do celu było czymś cudownym - bo bolała nas - widomo co… Horodyskiemu jednak wydaje się, że jest wiecznie młody, bo gdy zobaczył, ze wszyscy ( srednia wieku 22) - ruszaja na wydmę - naprawqde wysoką i stromą - pociągnął mknie za soba. Nie wiem jak wdrapałam się na górę, chyba tylko dlate3go, że wchodzenie było miłą odmiana po siedzeniu na wielbłądzie i stanowiło świetny masaz na obolałe wiadomo co. SW każdym razie wdrapaliśmy się na szczyt - musiałam w połowie dopingować Horodyskiego, bo, chociaż nigdy się do tego nie przyzna - spuchł w połowie drogi. Ja zreszta tez miałam dośc, bo nogi ślizgały się po grząskim piasku strasznie. Na wierzchu była co prawda cienka twarda warstwa , ale wcale to nie pomagało - wprost przeciwnie - buty ślizgały się po tym jak po lodzie. Wciągnęłam go jednak do góry - a schodzenie było bardzo przyjemne.
Naszym noclegiem były namioty nomadów,w których nasi przewodnicy Tuaregowie rozłożyli cienkie piankowe materace i całą mase kocy i dywanów. Nasza spanie, pomimo tego, ze koce trąciły zdecydowanie starym wielbłądem i osypywała się z nich piach - było bardzo wygodne spałam wyjątkowo dobrze. Wieczorem po Kłótni pomiędzy Tuaregami na temat gotowania kolacji - ryż ( sic!) , chleb i cos pomiędzy leczo a bigosem z niewielka ilością mięsa - przewodnicy pobębnili trochę - cio było bardzo przyjemne.
Rano obudzono nas bębnieniem o 6.05 - i po śniadaniu składającym się z chlebaa, dżemu , masła i strasznie słodkiej herbaty - hop na wielbłądy. Było to gorsze niż wczoraj i dziś bolą nas, wiadomo co o wiele bardziej. No, ale tez i dziś nie wspinaliśmy się na żadne wydmy….
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (38)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
Madzia
Madzia - 2011-03-26 11:52
Po tak ciekawym wpisie czekam tylko na jakieś zdjęcia;*
 
Bartek
Bartek - 2011-03-26 16:35
Zyga spr e-maila :) udanych wczasów
 
Ola
Ola - 2011-03-26 22:03
Ciekawe co boli wielbłąda po całym dniu noszenia taty... Czekamy na zdjęcia z tych malowniczo opisanych rejonów :)
Madzia - w przedmiocie jadłospisu Bazylii czuję się uspokojona. nieco ;)
 
halka
halka - 2011-03-27 08:56
To wieczorem masaz wiadomo czego.!!!!!
 
Eva
Eva - 2011-03-27 20:59
Hallo Magda und Zygmunt!!! Habe mir gerade alles durchgelesen und Fotos angeguckt. Weiterhin viel Spass auf der Reise! Wie freuen uns auf unser Treffen in BELLA ITALIA!! Eva und Paolo
 
Nel
Nel - 2011-03-28 11:23
Magda czy naprawdę uważasz, że jak do Maroka, to Horodyski musi z haremem - jedna kościelna, druga cywilna? Choć z drugiej strony podejrzewam, że trochę by się tego bał.....
 
Ania from Seville
Ania from Seville - 2011-03-28 17:49
O matko, ja bym sie chyba w piach wolala zakopac niz nakryc kocem o aromacie starego wielblada;)
A wycieczka- cudna!
 
magdah
magdah - 2011-03-28 19:46
Eva!Do zobaczenia wkrótce - jutro wylatujemy do Madrytu
Nel! to jego marzenie z haremem... a poza tym mówi, że niczego sie nie boi! ( Akurat!)
Aniu! Ty sie zupełnie nie znasz. Za odpowiedni aromat koca była specjalna dopłata...
 
skinka
skinka - 2014-06-25 03:03
najtańsze miejsce przez wycieczki na wielbłądach w Merzouga
  kontakt Mustafa czy Mohammed zorganizować swoje wycieczki prosimy pytać będą czujesz się bardziej niż szczęśliwi, byłem z nimi robią wszystko możliwość pozwalają czuć się szczęśliwy i bardziej szczęśliwi są tak zabawne i zalecamy ich
kontakt
e-mail: info@merzougaonline.com
http://www.merzougaonline.com
 
 
zwiedzili 28% świata (56 państw)
Zasoby: 491 wpisów491 1022 komentarze1022 4780 zdjęć4780 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróżewięcej
20.11.2024 - 20.11.2024
 
 
29.09.2024 - 10.10.2024
 
 
04.07.2024 - 07.07.2024