W naszej sypialni, pomiędzy oknem a kaloryferem jest miejsce, w które od kilku tygodni wrzucam wszystkie rzeczy,które będą ( mogą być ) przydatne nam w podróży. Są to niezliczone ilości koszulek ( żółta też? czarna koniecznie ) oraz innych niezbędnych przedmiotów, bez których, jak mi się wydaje , nie uczynimy ani kroku w dalekiej Azji. Przez te wszystkie tygodnie zbieractwa, omijałam ten rosnący stos – bo i po co do niego zaglądać? Nadszedł jednak czas na spakowanie plecaków i nie wiadomo jakim to sposobem wielki stos gratów zmienił się w dwa schludne plecaki. Po prostu cud! Nawet zbyt wielu rzeczy nie musiałam wyrzucać.
Rano ruszyliśmy do Gorzowa po Jolkę, która leci pól godziny po nas do Amsterdamu, a potem do Berlina na lotnisko Tegel. Tym razem wiezie nas Qatar Airways.
Tak więc minął rok i znów wyruszam w podróż z moim wrednym mężem....