Seul 9.10 2025
Ach , zapomniałam napisać, że wczoraj zwiedziliśmy dom – muzeum malarza Park No Soo. Dom był przepiękny, mogłabym w nim zamieszkać choćby jutro. A i twórczość artysty – delikatne rysunki i pastele, bardzo mi się podobała.
Dziś za to poszliśmy na spacer wzdłuż murów miejskich. Było bardzo przyjemnie. A widoki godne zapamiętania. Potem weszliśmy na obiad do miejscowej knajpy. Była tylko miejscowa, bo nie mieli menu po angielsku. Jedzenie było pyszne , ale strasznie ostre – dla mnie, bo Horodyski zjadł bez problemów. Zupa na żeberkach, gulasz z kimchi i wołowina grillowana czy smażona.
Przedtem obejrzeliśmy też futurystyczne Dongdeamun, mi się podobało, Horodyskiemu nie....
Ach – i dzielnicę murali.
Za to wieczorkiem wybraliśmy się na spacer i zapoznaną fajtłapa, czyli jak wywaliłam się malowniczo na krawężniku, w związku z czym zwiedziliśmy oddział ratunkowy szpitala Samsung. Skręconym staw skokowy. Zawsze jakieś nowe doświadczenia. Trzeba mieć opiekuna i Horodyski się sprawdził w tej roli...