Tokio 17.09.2025
Przeprosiliśmy się z autobusem hop on hop off. Ostatnio chyba jeździliśmy takim po Georgetown , gdy miałam skręcona nogę. Pan Kolanko cierpi po wyprawie w góry i ja cierpię razem z nim ( chociaż mnie nic nie boli), bo marudzeniem doprowadza mnie do szału. Autobus okazał się być w porządku, bo dziś objechaliśmy większą część Tokio. Co prawda oszukano nas, bo miało być 33 st, a było 35 ( na słońcu na pewno więcej) , siedzieliśmy oczywiście na odkrytym pokładzie i gdy autobus nie jechał, trudno było wytrzymać. W każdym razie zrobiliśmy tylko jeden stop - koło świątyni Sensi- ji. Było w niej milion ludzi , co oczywiście odebrało jej cały urok. Potem wróciliśmy do hotelu trochę się ochłodzić i poszliśmy na obiad. Tym razem trafiła mi się cala miska surowych ryb i owoców morza ( nie wiedziałam co zamawiam). Oczywiście nie zrobiłam zdjęcia, a danie podane było przepięknie. Podobają mi się takie maleńkie restauracje, w jakiej byliśmy i dziś i wczoraj, z kilkoma stolikami. Co prawda potem martwiłam się trochę o konsekwencje spożycia tych stworzeń. Nic mi jednak nie było, a jakby co posiadam stosowny zaraz nifuroksazydu
Wieczorem wsiedliśmy do kolejnego autobusu odjeżdżającego południowo- wschodnie ( mniej więcej) części Tokio , było już po zachodzie słońca, wiec podziwialiśmy Tokio by night.
O ile bardzo podobał mi się Seul ( a byłam nastawiona negatywnie), tak Tokio raczej nie będzie należało do moich ulubionych miast. Bilet na autobus na 2 dni 7000 jenów. Punkt początkowy przy Mitsubishi building ulica Marunouchi.