Bus z Ninh Binh do Ha Long jedzie jakieś 4 godziny. Byliśmy tu ok. 12.00 i zaraz poszliśmy, tzn. Horodyski poleciał jak zwykle kurcgalopkiem , szukać rejsu na Cat Ba lub po Ha Long.
• Pustki tu jednak wszędzie, kilka osób się snuło smutnie, knajpy pozamykane. W końcu na pustym dworcu promowym , złowieni przez naganiaczkę, zakupiliśmy ów rejs po zatoce. Wprowadzono nas na statek i czekamy. Czekamy. Czekamy. W końcu po jakiejś godzinie i moich niecierpliwych zapytaniach, przyprowadzono 3 Wietnamki. Statek z 5 osobami na pokładzie ruszył w siną ( dokładnie siną, bo mocno się zachmurzyło) dal. Pływaliśmy tam i siam, zawieziono nas do dwóch jaskiń, a potem w dalszy rejs. Wietnamki zrobiły chyba po 1000 zdjęć każda, w różnych pozach.
Rejs się zakończył, a my wróciliśmy do zupełnie pustego miasta. Pusto. Pusto też w zatoce. Widzieliśmy zaledwie kilka statków pasażerskich. Poza tym kilka barek, łodzie rybackie. 16 lat temu byliśmy tu o tej samej porze roku i wtedy statków było mnóstwo, a na dodatek same statki większej były urody. Zdjęcie poglądowe w załączeniu. No, ale może czegoś nie wiem...
Za to hotel mamy wielkiej urody za jedyne 130 zł. Nowiutkie wszystko tu , mamy salon i kuchnię nawet...