Hanoi jest bardzo głośnym miastem – jesteśmy w centrum, a hałas panuje tu cała dobę. Dziś w nocy wstałam na chwilę, bo przez jetlag nie mogłam spać, a samochodów było na ulicach wcale nie tak dużo mniej niż w ciągu dnia.
Mieszkamy na 10 piętrze, ale widoki są niespecjalne. Że względu na sobotę i jakieś święto ( a może i bez święta)wstęp do Świątyni Literatury był darmowy, a tam się właśnie wybraliśmy. Razem z nami wybrało się kilka setek ludzi i było bardzo przyjemnie. Świątynia bowiem jest bardzo piękna i nawet tłum tego nie zmieni. Podreptaliśmy potem do instagramową Train Street i faktycznie, gdy zasiedliśmy w jednej z kawiarenek z jakimś winem , przed naszymi oczami przewijały się kobiety w rożnym wieku przybierające na torach różne pozy i robiące sobie zdjęcia na Instagam czy Facebook ( jak mniemam), albo ktoś im je robił. W ogóle tu w Azji panuje jakieś zdjęciowe szaleństwo. Pojedynczo, w parach, po cztery, po pięć. W różnych pozach, w sukniach, a także z kwiatami lub bez.
Wokół jeziora w centrum odbywały się, jak okazji tego święta ( albo bez), jakieś występy, których nie oglądaliśmy itp. W każdym razie było głośno. I co krok, ktoś pstrykał jakieś fotki. Poszliśmy też do sklepu Uniclo zrobić fajne zakupy torebkowe, bo ceny są tu znacznie niższe, niż w Polsce.