Zaraz po śniadaniu udaliśmy się na poszukiwania jakiegoś laboratorium, które zrobi nam szybki test Covid, którego wymagają Chiny – a czeka nas tranzyt w Kantonie. Normalnie wykonanie takiego testu nie jest problemem, ale dziś są jakieś Zielone Świątki, więc dzień wolny we Francji. Wszystko pozamykane. No, może nie wszystko, ale na pewno miejsca z testami... Po krótkiej przebieżce po okolicach placu Republiki ( wujek Google nie miał gotowej odpowiedzi na pytanie gdzie zrobię test w święto), poszliśmy na Rue du Claire 6, czyli w miejsce, które kiedyś znalazłam i – bingo, było otwarte i za drobne 100 euro taki test nam wykonano. Odpowiednio do ceny test był oczywiście negatywny ( i tak był). Oczywiście, jak to w życiu bywa, potem już w innych rejonach miasta, mijaliśmy że dwa takie miejsca... Otwarte.
Potem już mieliśmy wolne , więc zgodnie z zachcianką Horodyskiego pojechaliśmy na Trocadero, pławić się w tłumie żądnych zobaczenia wieży Eiffla turystów. Przedarliśmy się przez hordy sprzedawców Wież Eiffla ( i sprzedawcy i wieże w różnych rozmiarach) , na Polach Marsowych nie zobaczyliśmy szczurów ( a z Nel widziałyśmy rok temu ), za to obejrzeliśmy mini pokaż mody.
Udaliśmy się też na cmentarz du Passy, gdzie odwiedziłam grobowiec Marii Baszkiercewej, która wstawiła się napisaniem fajnego pamiętnika. Była też malarką, a jeden z jej obrazów eksponuje Musee d ‘Orsay. Zmarła na gruźlice w wieku 24 lat, w 1884 roku w Paryżu.
Zygmunt popodziwiał spaloną Norte Dame i pożarliśmy kanapki z cudownym hummusem ( ja dodatkowo z pysznym falafelem) od Libańczyka. Teraz doturlaliśmy się nad Sekwanę i pijemy winko z kubków wyproszonych u ochroniarza w Moniprix. Mamy też francuskie sery i pychoty z piekarni – maxi makaronik truskawkowy i mini tartę cytrynową..
Teraz udajemy się do knajpy koło hotelu, gdzie Horodyski umówił się ze starym kolegą.