Wstaliśmy z Zygmuntem o świcie, bo moim celem był spacer wzdłuż plaży do hotelu w którym mieszkaliśmy kiedyś w czasie wakacji w 1974 roku. Pogoda była piękna, a spacer niedługo. Plaża odnaleziona!
Wróciliśmy na śniadanie przygotowane przez Halkę, a po nim skierowaliśmy się w stronę Makarskiej. Miejscowość jest bardzo ładna, ale niestety nie zdążyliśmy na statek na Hvar. Posiedzieliśmy więc w knajpie z widokiem i po pokonaniu strasznych korków, jakoś wydostaliśmy się z miasta i ruszyliśmy na rzekę Krka. Wodospady pamiętałam trochę sprzed wielu lat, ale teraz jest tam park narodowy i wszystko jest pięknie urządzone.
Dziś opuściliśmy nasze domki w Seget i pojechaliśmy oglądać jeziora Plitvickie.
Działało to dziś niekoniecznie fajnie, bo w zasadzie wszystkie trasy były zamknięte z niewiadomych powodów. Nasze długie dywagacje nad wyborem trasy zdały się więc psu na budę, bo można było jedynie obejrzeć największy z wodospadów. Poszliśmy kawałek w kierunku drugiego wejścia i stwierdziliśmy, że w zasadzie bez problemu można wejść na teren objęty biletami - bez nich, schodząc z szosy prowadzącej do parkingu. Nawet nie trzeba przedzierać się przez krzaki. Wystarczą dwa kroki i już maszeruje się ścieżką do wodospadów. My oczywiście bilety mieliśmy nabyte ( 23 euro)...
Teraz przybyliśmy do Postojnej, a po drodze zjedliśmy wyjątkowo pysznie i tanio w przydrożnej knajpie...