Mówią, że Ice Lake trzeba zobaczyć, bo to aklimatyzacja bla bla bla... Horodyski zaczyna chraoac, więc go budzę. Jesteśmy na 4000 m , więc lepiej niech nie śpi, biorąc słońce tu daje. Wdrapaliśmy się gdzieś prawie tam, gdzie mieliśmy, droga fatalna, ostro pod górę i osypujące się kamloty, piasek i mnóstwo kłującej roślinności. Nie wiem jak zejdę na dół. Znęcacze zadowoleni, szliśmy i gadali tak, że człowiek nawet nie mógł w ciszy pozastanawiać się nad swoim nieszczęściem...
Madzia pobiegła nad jezioro, a my z Horodyskim spokojnie wróciliśmy do wsi Braga , gdzie w knajpie czekaliśmy na córkę. Przy okazji najedliśmy się, bo jedzenie mieli tam pyszne , a teraz odpoczywamy. Madzia niezbyt zachwycona jeziorem, a poza tym przewiana straszliwym wiatrem, który i my odczuliśmy. Dopiero na dole było spokojniej.
Jutro rano ruszamy dalej w stronę przełęczy Thorong La.