Przez ostatnie miesiące przebrnęłam szczęśliwie przez wszystkie marudzenia Horodyskiego dotyczące wakacji, zgodziłam się na Iran i inne fanaberie - ale w końcu lecimy do Nepalu, do którego chcieliśmy polecieć od zawsze i zawsze coś stało nam na przeszkodzie. Tym razem wsadziłam stopery w uszy, żeby nie słyszeć mamrotania mojego męża, że nie ma czasu na długie wakacje, udałam, że nie widzę jego min i nie zważając na nic nabyłam dawno temu, chyba w sierpniu czy wrześniu ubiegłego roku bilety liniami Flydubai z Tbilisi do Kathmandu ( tanio chyba 700 zł z bagażem) i do Gruzji Wizzairem ( ok. 500 zł z bagażem) i lecimy... Zupełnie nie wiem co będziemy robić na miejscu, bo nie mam czasu na nic w ogóle , a układanie jakichkolwiek planów w szczególe, ale myślę, że damy radę , bo to dość oklepany kierunek.