Wyspani w naszym ładnym i strasznie nagrzanym pokoju rano, po śniadaniu, znacznie bardziej wypasionym niż w poprzednim hotelu, ruszyliśmy w miasto.
Zapomniałam napisać, ale poprzedni hotel w Isfahanie zarezerwowałam przez internet – trzeba mieć rezerwację na hotel- taki jest wymóg uzyskania wizy, ale nie polecam tegoż Seven Hostel zdecydowanie. Jest dość średni, kosztuje 45 dolarów i stoi przy hałaśliwym skrzyżowaniu. Śniadania składają się z jednorazówek masła, sera i dżemu oraz jajek na twardo. Do tego nieciekawy chleb.
W każdym razie dziś po wyjściu z fortu, który stanowi jedną z atrakcji Shiraz ( polecamy, wstęp jak zwykle 200000 riali), zostaliśmy wyhaczeni przez miejscowego przewodnika ( czyli prywatnego faceta z samochodem), który po małych targach zgodził się zawieźć nas do Persepolis, Necropolis i Pasargady za 50 dol. ( Tourist taxi Jafar 09178179419). Horodyski się ucieszył, bo tym samym zaoszczędził drugie 50 dol, bo gdybyśmy pojechali na taką samą wycieczkę z naszego hotelu, zapłacilibyśmy po 50 dol. od osoby.
Najdalej od Shiraz położone jest Pasargady – i mówiąc szczerze poza grobem Cyrusa II niewiele jest tam do zobaczenia, a i sam grób zbyt imponujący nie jest. Za to bardzo podobało nam się Necropolis, jakkolwiek w formie groby bardzo podobne są do tych w Petrze. Robią jednak wrażenie choć jest ich tylko 4 -Dariusza I Wielkiego, Kserksesa I , Artakserksesa I i Dariusza II .
Ostatnią i największą atrakcją jest oczywiście Persepolis – stolicy imperium perskiego , nie chcę wnikać, bo od tego są przewodniki nie ja, ale pałac pełnił głównie funkcję reprezentacyjną i jak przeczytałam dziś został zbudowany przez Kserksesa lub Dariusza I , ale zdania są podzielone.
Wejście do każdej z tych atrakcji kosztuje wspomniane już 200000 riali, a wycieczka zajmuje prawie cały dzień, bo odległości są może nie wielkie, ale to w sumie jakieś 140 -150 km. Nasz kierowca był naprawdę bardzo fajny i dowiedzieliśmy się sporo o normalnym życiu w Iranie ( nie lubią swojego rządu – bo i kto lubi – problemem społecznym są narkotyki i alkohol , oficjalnie zakazany w Iranie, uważa, że deszczowa pogoda jest super)
Po tych ruinowych szaleństwach okazało się, że zabrakło nam riali, więc wybraliśmy się do miasta, aby wymienić pieniądze i coś zjeść, oczywiście banki były już pozamykane i po obleceniu całego kwartału nasza perspektywa na posiłek zaczęła się oddalać. W końcu prawie włamałam się do jednego banku i powypytywałam strażnika, a jeden z urzędników wychodzących z banku wskazał nam kantor. Najlepsze było to, że gdy tylko wymieniliśmy kasę zewsząd zmaterializowali się faceci proponujący wymianę waluty ( poprzednio nie spotkaliśmy ani jednego), i dodatkowo napotkaliśmy ze dwa czy trzy inne kantory. No, ale u nich wszystko egzystuje grupowo – jak sprzedają pralki to mija się 20 sklepów z pralkami, jak spodnie – tak samo , pewnie kantory też. Nie idziemy więc spać głodni, bo na to się zanosiło. Na dodatek nie mamy szczęścia do restauracji, bo albo żadnej nie napotykamy, a jak już to wtedy, gdy nie jest nam potrzebna, a dziś gdy w końcu odkryłam jedną bardzo ładną w piwnicy, okazało się , że jest otwarta tylko do 17.30. Widział ktoś coś takiego? Zjedliśmy więc w naszym hotelu, dobrze zresztą.
I znów zapomniałam napisać, że wczoraj podczas podróży autobusem zostałam strasznie zdyskryminowana, albowiem na bilecie mieliśmy miejsca 1 i 2 czyli na samym przodzie autobusu. Zajęliśmy je, ale potem pomocnik kierowcy przesadził nas, przepraszając zresztą, albowiem ja, jako kobieta nie mogę siedzieć z przodu, albowiem, jak przypuszczam, kierowcy jadący z naprzeciwka autostradą będą masowo powodowali straszne kolizje rażeni moją niezwykłą urodą... Bardzo zawstydzeni tą całą sytuacją byli dwaj panowie, który zamienili się z nami na miejsca, przepraszali, aczkolwiek chyba nie mieli za co...