Horodyski dziś rano pracował, a my obleciałyśmy różne miejsca w Palermo, dokonałyśmy zakupów na targu i na dodatek zdobyłyśmy wielbiciela w barze, gdzie jadłyśmy drugie śniadanie. Uraczył nas gratisowym dolce – co bardzo nam się spodobało. Potem nie było już tak faj nie, bo dostaliśmy mandat za brak jakiejś karty parkingowej ( jednej z dwóch – o czym nie wiedzieliśmy, ale moim zdaniem zachowaliśmy należytą staranność) i poszliśmy na lunch do , jak początkowo sądziliśmy, fajnej lokalnej knajpy, a jedzenie okazało się kiepskie, a na dodatek facet orżnął nas na dobre 10 euro. Pozwiedzaliśmy jednak dziś różne kościoły i jedną katedrę, a my z Nel, za jedyne 10 euro oddałyśmy samochód w dobre ręce parkingowego pochodzącego – z dużym prawdopodobieństwem, z mafii. O samochód się nie martwię, najgorzej, że w środku zostało moje smarowidło do ust.
Zula, teraz chyba torebek nie wyrywają, ale nie jesteśmy pewni. Dzięki Zubek za informacje wojenne, ale wyobraź sobie, że znamy zbyt długo Ciebie, żeby nie znać takich tam...
No i zapomniałam napisać, że jakieś dwa dni temu zawaliło się Lazurowe Okno na Malcie, które zdążyliśmy popodziwiać 1 marca. Coś takiego...