Rano Horodyski odmówił współpracy i został, aby spać. Śpi zresztą do tej pory. Nam też jetlag dał się we znaki, bo jedzenie śniadania ok. 2 w nocy do normalnych nie należy, ale zmobilizowane przez Krzyśka wyległyśmy, aby spożyć to i owo śniadaniowe na tarasie. Bardzo chce mi się spać i teraz, ale trzeba przetrwać ten pierwszy dzień. Zostawiliśmy więc Horodyskiego i oblecieliśmy okolice – Plac Meredaka , Little India i okoliczne stragany. Chcieliśmy dotrzeć do ogrodu botanicznego, ale liczne przeszkody architektoniczne nam to uniemożliwiły. Pierwszego dnia jw tym klimacie jest jednak zbyt ciężko robić cokolwiek, co wymaga myślenia, więc jak zwykle poszliśmy tam, gdzie nas nogi poniosły. Teraz wróciliśmy do hotelu, aby wziąć prysznic i odpocząć przed popołudniowym zwiedzaniem