10.11
Dzień dzisiejszy polegał głównie na podróżowaniu. Oczywiście dojechaliśmy tam,gdzie zaplanowaliśmy tylko wyłącznie dzięki wyjątkowo szczegółowej mapie,którą zabrała na szczęście Halka. Gdyby nie ona niechybnie zabłądziliśmy byli po drodze. Na tej mapie widać po prostu wszystko... Zdjęcie mapy w załączeniu.
Rano,ok.11.00 spakowalismy się i pojechaliśmy na lotnisko, aby przelecieć się na Bali. Nie wiem jakim cudem, ale bez żadnych przygód nie dość, że dolecieliśmy do Denpasaru ( dzięki mapie Halki),to jeszcze bardzo inteligentnie wzieliśmy taksówkę ( taniej niż autobus) wprost do Padang Bai (albo coś w tym stylu),gdzie wylądowaliśmy po ciemku i teraz wraz z Ganeshą siedzimy i naradzamy się w sprawie jutrzejszego planu. Ja siedzę i piszę ...
Kierownik stwierdził, że dzisiejszy dzień był nudny i nie ma o czym pisać...
Jednakże , wraz z Halką stwierdziłyśmy, że Jakarta jest piękna i nie wiem skąd głosy na nie – bo większość ludzi na forach tak twierdzi. Dla nas Jakarta jest zielona, czysta i zabudowana pięknymi budynkami i starymi kolonialnymi i nowoczesnymi. Nawet Halka stwierdziła, że używanie chusteczek odkażających nie jest konieczne. Faktem jest, że brudu tu jeszcze nie widziałam - porównanie z Indiami nie ma zupełnie sensu.
Podobnie to, co widzieliśmy po drodze – orientalnie, zielono i czysto.
Oczywiście nie napisałam o temperaturze. Teraz jest noc , a przynajmniej jest ciemno. Gdy intensywniej się ruszam np. aby sięgnąć po kubek,albo trzepnąć Horodyskiego, pot spływa po mnie swobodnie... O temperaturze na słońcu nie wspomnę, bo tam białko się ścina...
Za to – pewnie dlatego, że zabraliśmy i środki na komary i moskitiery – komara widziałam jednego – w Rzymie...
Ratunku! Oni dyskutują na tematy ekonomiczne – masakra, ale gdzieś w tle leci blues, świerszcze grają , Obstler w kubku , a palmy powiewają – więc jest spoko...