No więc tak to jest z tą herbatą: będziemy ją pić, zwiedzać pola herbaciane ( mam nadzieję) , delektować się i kupować herbatę w ilościach hurtowych, bo zamówień mamy na jakieś 500 kg. Mam niejasne wrażenie, że powracając będziemy mieli plecaki wypełnione herbatą po brzegi...
Te dane obietnice przysporzyły mi kilku nieprzespanych nocy ( bo jak nie znajdziemy żadnej plantacji, to co?), ale z właściwym sobie optymizmem wymyśliłam, że w sytuacji podbramkowej pójdę do sklepu i kupię tej herbaty – i tak się nikt nie pozna, ( już słyszę dzwoniący telefon, a w nim głos mojego Znacznie Starszego Brata – Wielkiego Herbaciarza „ Ale tę herbatę, to skąd masz? Na pewno to ten darjeeling?”) Ha , ha , pewnie, jak ze sklepu w Darjeeling, to też darjeeling, nie?
Pomijając elementy, które mogą stanowić zgrzyt w naszej nowej podróży ( herbata), całość zapowiada się korzystnie. Jedziemy w 4 sztuki - nasi przyjaciele Państwo W. , skromna ja i oczywiście , bo jakby inaczej – mój ukochany marudzący mąż. Lecimy sobie Aeroflotem, który wybrałam z powodu takiego, ze w ubiegłym roku była to linia, która najbardziej podniosła poziom. Jako, że nie ma jej jeszcze w rankingu najlepszych linii, mam nadzieję, że podnosi nadal i będzie podnosić poziom i w tym roku, a w szczególności w okresie od 24.10 do 14.11 na lotach z Berlina do Moskwy i z Moskwy do Delhi i z powrotem. Tego sobie mocno życzymy i chętnie poświecimy się jako króliki doświadczalne w tym podnoszeniu.
Bilet kosztował tak sobie , bo 1900 zł , ale w czasie, gdy mogłam kupić bilet za 1100 z Wilna przez Helsinki, mój ukochany mąż kontemplował coś i nie mogłam w żaden żywy sposób wydobyć od niego informacji, czy taki termin mu odpowiada czy też nie. Innych ciekawych propozycji na odpowiadający mu termin nie było, więc lecimy za 1900 zł, co i tak nie jest takie złe.
Oczywiście nie obyło się bez komplikacji przy zakupie biletu – Aeroflot z uporem maniaka nie chciał ode mnie pieniędzy i koniec końców bilet zakupiłam przez znane mi już biuro Lucky Flight (http://www.lucky.com.pl/, prowizja 60 zł od biletu, pozdrowienia Georgi!).
Poza tym, już bez konsultacji z moim zapracowanym małżonkiem, nabyłam bilety kolejowe na wszystkie przejazdy, co jest bardzo proste :
( http://www.cleartrip.com/trains,http://www.makemytrip.com/). Szokujące były tylko ceny, bo gdy za bilet w sleeperze ( czyli z prawdziwymi Hindusami, hurra!) dla 4 osób, z Delhi do Varanasi zapłaciłam 70 zł – to naprawdę bardzo mi się to podobało. W najlepszej - 200 zł , więc też fajnie.
W zasadzie to mieliśmy jechać do Indonezji i w zamierzchłej przeszłości, gdy Air Asia rozdawała bilety za darmo, nabrałam wiele ich w różnych kombinacjach, ale potem i nie znalazłam nic ciekawego na przeloty do KL i Singapuru, a i termin zdecydowanie Horodyskiemu nie odpowiadał ( mimo że uzgodniony z nim wcześniej – oto cały on). Przypadkowo więc te Indie – bo znalazłam bilety po 1100 zł, których potem zresztą nie kupiłam.
Mój marudzący wiecznie mąż bardzo ciężko pracuje, więc w naszym planie uwzględniłam życzenia w/w. Zaczynamy Divali w Varanasi – co pewnie wyjdzie nam bokiem. Kiedyś przeżyłam chińskie październikowe święta w Yangshuo , więc wyobrażam czego się spodziewać – uwzględniając fakt, że Hindusów, jest więcej i są ponoć bardziej natrętni niż Chińczycy, a Varanasi to nie Yangshuo. Dla wytchnienia po tym Varanasi mykniemy więc – zgodnie z życzeniem marudy – do Darjeelingu ( herbata!!!) i potem na dni kilka do Sikkimu w kwestii podziwiania Kanczendzangi. Z Sikkimu zaś przeniesiemy się do Assamu ( herbata !!!) , ale na krótko ( herbata !!!) , a potem udamy się do Meghalayi - obejrzeć najwilgotniejsze miejsce na ziemi - Cherrapunji. Panuje tam jedna pora roku - monsun, więc nic nie powinno nas zaskoczyć. Stamtąd polecimy do Delhi , aby obejrzeć to i owo i Taj Machal w szczególności.
Nasi kochani W. godzą się na wszystko , więc plan jest jaki jest. Plecaki się pakują, Halka studiuje pilnie zawartość torby z lekami od Sabiny, wizy w paszportach przybite ( multiple, na pól roku, w lutym, marcu chyba znów lecimy do Indii,szkoda, żeby wiza się marnowała), pieniądze tradycyjnie w majtkach i skarpetkach, bilety wydrukowane. Możemy jechać.