Malaga nie chciała nas wypuścić, ale w końcu Juan Carlos zadecydował, że nas nie chce, chmura pyłu grzecznie nie dotarła do Malagi i z niejakim opóźnieniem poleciałyśmy nach Berlin. W międzyczasie przeżyłysmy tylko siłowe odebranie Ani puszki z oliwkami, które chciała nieceni przemycić na pokład samolotu. Dzielny granicznik ( czy jak mu tam), nie dopuścił jednak do tego, aby Ania, w roli terrorystki, walnęła pilota puszką w łeb, nakazując mu lecieć do Cadiz ( czyt. Cadiz - wersja moja). U mnie popiszczały rzeczy niewiadome i zostałam obmacana przez miłą zresztą panią. Zostałyśmy zapamiętane... Nie da rady, następnym razem całą kontrabandę przemyca Nel...