Geoblog.pl    magdah    Podróże    Iran 2017    Dzień ostatni
Zwiń mapę
2017
17
lis

Dzień ostatni

 
Iran
Iran, Teheran
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5351 km
 
Jakoś dotrwaliśmy do 22.00, kiedy to pojechaliśmy na dworzec kolejowy. Dworzec jest bardzo czyściutki, a jeżeli chodzi o skomplikowaną czynność wsiadania do pociągu obowiązuje system chiński. Bramka na określony pociąg otwiera się o określonej godzinie, konduktor przy bramce sprawdza bilety o wpuszcza na peron. Nasz pociąg był niestety opóźniony, a my nie za bardzo rozumieliśmy różne komunikaty słyszane przez megafon. W końcu po sprawdzeniu naszego biletu przez kilku pracowników kolei i kilku pasażerów, wsiedliśmy do pociągu sypialnego. Przedział posiadał 4 miejsca i oprócz nas zajmowało go dwóch facetów. Ku memu zdziwieniu wyspałam się dość dobrze i po przyjeździe do Teheranu udaliśmy się do znalezionego przeze mnie hotelu Amir Kabir Hotel. Wszystkie ceny ( mniej więcej) i godziny odjazdu można znaleźć na stronie firmy irantts. Gdzieś na dole znajduje się tez zakładka z hotelami Seven Hostel Group, czy jakoś tam. Jest tam wiele hoteli z cenami.
Nasz Amir Kabir wybrałam z uwagi na lokalizację, bo jest naprawdę dobra. Niestety, wystrój przyprawia tak bardzo o zawrót głowy, że obawiam się, że po powrocie do domu będę strasznie zakręcona i zmienię całkiem koncepcję urządzenia naszego domu. Zresztą zobaczcie na zdjęciach.
Halka, znalazłam tutaj obraz idealnie pasujący do Twoich , niestety wisi w hotelu i to dość wysoko, ale zdjęcia zrobiłam.
Po porannym zameldowaniu się w hotelu ruszyliśmy w miasto, ale niestety zapomnieliśmy, że to piątek i wszystko jest dokładnie pozamykane. Pomaszerowaliśmy trochę koło bazaru, pałacu Golestan ( wszystko zamknięte na głucho) i za plac Chomeiniego. W końcu przysiedliśmy w kocim parku( mnóstwo pięknych kotków i jedna Bazylka – jakaś kobieta akurat dawała im jeść) i po krótkiej burzy umysłów i przeglądnięciu przewodnika, złapaliśmy taksówkę i kazaliśmy zawieźć się do Darband ( z centrum 300000 riali). Na podobny pomysł wpadło jakieś kilkaset tysięcy teherańczyków. Darband to górska wioska wchłonięta przez miasto i stanowi popularne miejsce piątkowych wycieczek. Kilka pierwszych kilometrów wzdłuż ścieżki i schodów pnących się w górę, posadowiły się restauracje i stragany oferujące owoce w syropie, napoje, kebaby i inne specjały. Są bardzo malownicze, bo irańskim zwyczajem zamiast stolików porozstawiano platformy powykładane dywanami i poduszkami, niektóre znajdują się nawet w strumieniu. Doszliśmy dość wysoko, poza rejon z restauracjami, a potem różnymi dziwnymi ścieżkami Horodyski poprowadził mnie wprost do restauracji, w której wchodząc zaobserwował zupę w kamiennych walcowatych pojemnikach ( okazało się, że to zupa z baraniny i przed zjedzeniem należy wylać do miski płyn, a resztę, czyli ziemniaki, ciecierzycę , marchew i mięso ubić dołączonym tłuczkiem – mi zrobiło się zimno i zżarłam połowę w sposób nieprzepisowy). Zamówiliśmy też grillowaną rybę i kurczaka. Oczywiście nie obeszło się bez sesji zdjęciowej z irańskimi dziewczynami, które siedziały nieopodal i paliły sziszę ( szisze tez popularne na tym szlaku są). W ogóle większość przychodzi tam ubrana jak na niedzielną wycieczkę i chyba nie dochodzą poza pierwsze restauracje. Wdzieliśmy tez jednak wspinaczy i ratowników górskich - prawdopodobnie wspinali się na górę Toczal – ok. 4000 m.
Po tych wszystkich atrakcjach ( bardzo nam się podobało) wróciliśmy taksówką w okolice hotelu, a Horodyski pod nim samym na odbywającym się tam targowisku wypatrzył piękną lampę naftową. Byliśmy przekonani, że lampa jest irańska, ale okazało się, że jest angielska i pochodzi z Royal Navy z 1920 r. Horodyski targował się się fantastycznie – najpierw utargował 40 dolarów, a potem zapłacił 50. Super, to jakaś nowa metoda. W każdym razie lampę mamy i to się liczy a trzydzieści kilka złotych w jedną czy druga w zasadzie nie robi różnicy.
W naszym hotelu w pokoju jest teraz ze 30 stopni , a my musimy spać, bo o 2.00 wyjeżdżamy na lotnisko.


No jakoś udało nam się wyłączyć ogrzewanie, ale o 18.00 trudno było zasnąć. W sumie jednak wstaliśmy o 2.00 dość wypoczęci i pojechaliśmy na lotnisko ( ok. 1 godzina 700000 rupii).
W Teheranie widuje się bardzo ładnie ubrane kobiety. O ile w Shiraz i Yazd większość stanowiły panie przybrane w czane powiewne szaty – tutaj prawie się ich nie widuje. Przynajmniej my widzieliśmy wczoraj chyba tylko ze trzy. I ani jednej w Darbandzie. Mają niektóre bardzo ładne długie swetry, ale chyba nie kupują ich na bazarach, bo tam, takich nie widziałam, a po sklepach nie chodzilismy.
Za chwilę wsiadamy do samolotu do Kijowa i fruu do domu...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (39)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
BoRa
BoRa - 2017-11-20 21:36
Szkoda że to już koniec opowieści. Z ciekawością zanurzyłam się w ten jakże inny i jeszcze nie do końca odkryty kraj.
 
Halka
Halka - 2017-11-21 21:14
Fajnie,że było fajnie. Obraz oczywiście Krzysiek chce.
Magda chustki są dla Ciebie!
 
 
zwiedzili 28% świata (56 państw)
Zasoby: 495 wpisów495 1025 komentarzy1025 4860 zdjęć4860 2 pliki multimedialne2
 
Nasze podróżewięcej
20.11.2024 - 25.11.2024
 
 
29.09.2024 - 10.10.2024
 
 
04.07.2024 - 07.07.2024