W tym roku nigdzie nie jedziemy – powiedział tradycyjnie Horodyski. - Dlaczegóż to? - zapytałam
Niemamczasumamtylerobotyniktmnieniezastąpicałymidniamiharujęnawetkilkudninieudamisięwyrwaćcotysobiewyobrażasz?- odparł. Faktycznie wyobrażam sobie wiele. Dlatego też od czasu do czasu rozsnuwałam wizje niesamowicie korzystnych biletów w różne strony, lecz H. pozostawał nieugięty i odpowiadał : Niemamczasumamtylerobotyniktmnieniezastąpicałymidniamiharujęnawetkilkudninieudamisięwyrwaćcotysobiewyobrażasz? Cóż, jak nie, to nie.
W cudowny jednak sposób, po weekendowej wizycie u drogich nam W. ,Horodyski zaprawiony jakąś l'eau de vie , zmienił zdanie, a Wysoka Komisja uzgodniła niedługi ( na specjalne życzenie Horodyskiego wyrażone kilkoma okrzykami ) wypad do Gruzji. 11 dni. Bilety zostały zakupione ( Berlin - Kutaisi Wizzair ), a naszą wyobraźnią zawładnęły czacza i czinkali.
Trzeba było jechać na dwa tygodnie do Kambodży – zamarudził jednak kilka dni później H. Przypomniałam mu więc, że to na jego specjalne życzenie wyjazd odbywa się na tereny odległe o 4 godziny lotu, a nie o 20 godzin i zajmie 11 dni, a nie jak zwykle ok. 30.
Wiem, wiem – odparł – ale trzeba było mnie przekonać, do dalekiego lotu i co najmniej 2 tygodni!
Bez komentarza.