Rano, po wczorajszych szaleństwach z fado, tylko ja zwlokłam się z łózka o przyzwoitej porze, bo umówiłam się z Madzią na zakupy i pchli targ. Jako, że sklepy o 9.00 były jeszcze zamknięte, Magda przegoniła mknie po Alfamie tak solidnie, że sapałam bardziej niż wczoraj. Przegoniła mnie też po pchlim targu, ale na pocieszenie zakupiła mi prezent - miseczkę za całe 1,5 euro! Pokazała mi jednak różne swoje miejsca, bo na Alfamie mieszkała przez ostatnie kilka miesięcy.
Później odwiedziłyśmy różne sklepy, gdzie dokonałyśmy zakupów zdecydowanie droższych niż 1,5 euro, z tym, że tym razem ja kupowałam prezenty Magdzie. Musi być sprawiedliwość na tym świecie.
Potem obleciałam jeszcze miasto kilka razy w około, bo Horodyski nie umiał mi wytłumaczyć, gdzie się aktualnie znajduje.
Po południu wybraliśmy się do Belem. Tramwaj nr 15 odchodzi z Cais de Sodre. Klasztor Hieronimitów + Torre de Belem 12 euro – fajne krużganki i kościół. Złożyliśmy też pokłon remontowanemu Vasco do Gamma i zabawiliśmy się światłami na Torre de Belem. Wieczorkiem wróciliśmy do hotelu, gdzie Zygmunt z Nel pozostali, a ja poszłam na super kolację z Madzią i jej znajomymi... Knajpy nigdy sama bym nie wybrała, bo i najpiękniejsza nie jest, za to jedzenie było świetne – za mniej więcej połowę tego, co zwykle płacimy. Nie pytajcie gdzie, ale w okolicy Pingo Doce przy Rua Madalena...