Jeżeli wasze kochane dziecko wyjedzie gdzieś daleko, aby pogłębiać swoją wiedzę - spakujcie mu walizkę , dajcie bilet do ręki i pomachajcie ręką. Ja jestem matką beznadziejną i z tego za powodu robię za skrzyżowanie TIR-a z wielbłądem. Jadę więc grzecznie na tego Erasmusa - w jedna stronę jako dostawca połowy walizki kosmetyków ( mamuś, tu drogie!) i tylko polskich słodyczy, a także nabiału i ukochanej krakowskiej kiełbasy. Aby nie było wolnych przebiegów - w drodze powrotnej zabieramy dwie tony rzeczy mojej ukochanej córeczki - bo nadchodzi wiosna i zimowe można zabrać...
W międzyczasie postaram się skorzystać ile się da z tych i owych atrakcji Portugalii , aczkolwiek z uwagi na obecność Horodyskiego , okraszonych normalna dawką marudzenia. Jedyną moja nadzieją na dobry wypoczynek to Nel.
Cel określony. Jutro ruszamy.