Hotel = 5 noclegów w Azji
Dzienne utrzymanie = 3 dni w Azji, ale to dlatego, że głodzę Horodyszczaka - poprawka 4 dni, b o kupił wino...
Dziś odwiedziliśmy Van Gogha i było nam bardzo z tego powodu przyjemnie. Bilety należy kupować na stronie muzeum, bo nie trzeba czekać w kolejce. Cena ta sama 15 euro. Po uczcie intelektualnej ( powiedzmy!) poszliśmy na pchli targ, na którym niestety oprócz pcheł nie było wiele i naprawdę drezdenecki rynek oferuje więcej i większy wybór różnorakich staroci, niż ten tutaj. Szkoda, bo myślałam, ze coś sobie kupię. Potem poleźliśmy do Vondelpark i leżeliśmy na trawie ( ja) i marudziliśmy ( Horodyski). W rezultacie marudzenia znów poszliśmy do miasta i szwendaliśmy się podziwiając przygotowania Amsterdamu na Mistrzostwa Świata. Co druga knajpa wystroiła się w pomarańczowe szatki, piłki i flagi, a w odpowiednich miejscach poustawiano duże telewizory lub telebimy, aby spragnieni zwycięstwa kibice mogli oglądać mecze, popijając piwem każde kopniecie , rzecz jasna. Wszędzie zalegają też liczne gadżety piłkarskie ( jak u nas przed Euro) , a dzieciaki śmigają w piłkarskich koszulkach. Fajnie.
A tak w ogóle to zazdroszczę Amsterdamowi rowerów i ścieżek rowerowych. Nie zazdroszczę natomiast rowerowej Policji, która, jak sama widziałam wlepia bezlitośnie rowerowym piratom mandaty. Cóż, wszystko ma swoje dobre i złe strony...
Późnym popołudniem ruszyliśmy na dworzec przetestować holenderską szybką kolej. Była faktycznie i szybka i bardzo przyzwoita i w ciągu godziny i 12 minut dowiozła nas za jedyne 29 euro, do Antwerpii.
W Antwerpii natomiast doznaliśmy głębokiego szoku najpierw widząc czteropoziomowe ( Elu, czy cztero-poziomowe?) perony, a potem oglądając przecudnej urody dworzec – nic nie pisze, bo i żadne słowo go nie opisze...
Po wyjściu z dworca zaś otoczyli nas ortodoksyjni Żydzi i diamenty, diamenty, diamenty...
Hotel Ibis jest klinicznie czysty i po oględzinach i złożeniu bagaży poszliśmy na stare miasto , które jest urocze i jestem nim zachwycona, chyba bardziej niż przewidywalnym Amsterdamem. Horodyski ze m,na się nie zgadza, ale jestem przyzwyczajona, bo on i tak nigdy ze mną się nie zgadza, więc co mi tam...
Na zakończenie dnia zakupiliśmy u Żyda tak pyszne żarcie, że jutro nigdzie więcej nie jem, tylko tam.....
No a teraz pijemy to nieszczęsne wino, które tak zawyżyło nasz budżet. Jest 23.11 i oglądamy mecz – jak 88 % populacji Europy :)