W New Jailpaiguri mieliśmy być o 7.45, a byliśmy , jak to tu – po 9.00. razem z zapoznanym w pociągu Szwajcarem wynajęliśmy jeepa do Darjeelingu. Krzysiek przez całą ok. 3 godzinna drogę był bardzo zadowolony, bo w końcu mógł porozmawiać po niemiecku. Dobrze, że go to rozpraszało, bo droga do Darjeeling była droga gruntową , a może kiedyś nie była gruntowa, ale teraz jest nią na pewno. Poza tym jest bardzo kręta , bo ciągle wiedzie pod górę i to dość ostro.
Nasz półprzewodnik po przyjeździe do Darjeelingu wynalazł ( przy istotnym wsparciu Halki ) nam bardzo fajny i tani hotel – z łazienką, aczkolwiek bez internetu.
W Darjeelingu jest zdecydowanie chłodniej, ale samo miasto jest piękne, a przede wszystkim czyste.
Dzis jesteśmy po całym dniu biegania, jutro damy wpis - jak będzie internet w Ghantoku!
Wieczorem testujemy trzy rodzaje herbat, a Krzysiek marzy o ogórkach małosolnych i korniszonach tez!